Dunia
Złota odznaka jeździecka - Mila
Dzień przed idealnie wyprasowałam cztery pary moich białych bryczesów. Nie wiem po co cztery. Miało być idealnie. Dopasowałam granatowy frak, spawdziłam czy kask nie jest za mały, bo tak przecież mógł skurczyć się przez jedną noc. Wyszorowałam siodło skokowe i Ash'owe ujeżdżeniowe. Przygotowałam odpowiednie białe czapraki,nasmarowałam ogłowia i wyczyściłam wędzidła. Zakupiłam też czarne kaloszki oraz białe owijki, bo pogoda za ładna nie była, a strój kompletny to strój kompletny. Już od 18 leżałam w łóżku starając się jak najszybciej zasnąć abywstać ok.6:00 by ogarnąć wzystko i dojechać na miejsce. Moje starania zakończyły się na siedzieniu do drugiej przed ekranem laptopa i oglądaniu HIMYM z Polą przez Skype'a. Mimo to wstałam przed piątą ogarniając wszystkie social media wstając o wpół do szóstej i od razu ogarniając się i ubierając w robocze ciuszki. Poczułam się wspaniale wychodząc na balkon i widząc o tej godzinie tak jasne niebo i tą falę gorąca. Spring is coming <3 Wskoczyłamw lekką kurtkę i kalosze. Popędziłam do stajni w ogóle nie czując tego że spałam niespełna 3 godziny...
- Chodź kochany, musisz lśnić! - szepnęłam do ziemniaka zakładając mu kantar z uwiązem. Przyszłam najpierw po niego, wiem że może stać w boksie i się suszyć dłużej niż Dusia.
- Chodź bo mam czas do dziewiątej. - powiedziałam ciągnąc Ash'a na myjkę.
Po wejściu dopomieszczenia od razu buchło na nas ciepłe powietrze. Przeprowadziłam konia do jednego zagrodzonego boksu i przewiązałam go do barierki. Szybko skoczyłam po Dunię, aby Ash nie czuł się samotny. Nie będę musiała potem latać. Postawiłam klacz blisko Ashka.
- Chodź miś. - powiedziałam do konika biorąc zestaw szczotek. Delikatnie gładząc jego pyszczek potem zaczęłam coraz dokładniej czyścić go po całości ,rozczesując każdą ze sklejek. Wzięłam potem węża i dokładnie wszystko spłukałam dodając specjalny szampon i całego go mydląc. Opłukałam mu jeszcze kopytka i wyszorowałam grzywę, ogonek i szczotki pęcinowe. Mokre włosy mu jeszcze rozczesałam ładnie ułożyłam i odstawiłam do suchego, ocieplanego boksu aby sobie wysychał. Wzięłam się za Dunię, z trudem odróżniając brązowe plamki na sierści od tych z błota. Taaa, konie które podczas takiejpluchy są na patwisku do wieczora a potem nie ma kto ich wyczyścić, to zły pomysł. Duśka postraszyła mnie zębami, bo ze stresu zapomniałam o tym, że misia nie lubi zbytnio dotykania za ogon. Powtórzyłam na niej wszystkie czynności, układając starannie jej grzywę. Odstawiłam klacz do wysuszenia i udałam się do domu. Pół załogi już wstało karmiąc konie, uprzedziłam ich gdzie znajdują się moje i usiadłam do stołu. Zjadłam dwa naleśniki z owocami i widząc że jest już 8:25 biegałąm w te i z powrotem nosząc rzeczy do samochodu. Poszłam do łazienki ładnie się odświeżyć i zrobić dobieranego kłosa. Nim się obejrzałam siedziałam już w aucie.
Musieliśmy przejechać kilkadziesiąt kilometrów do pobliskiej stajni, gdzie znalazła się kadra gotowa przeprowadzić mi egzamin na złotą odznakę jeździecką. Szybko przebrałam się w szatni we wcześniej przygotowane bryczesy, frak i inne jeźzdzieckie rzeczy. Zostawiłam toczek przy boksie moich koni i ruszyłam przed przeowdniczącego i dwóch członków WKE. Kułam te pytania przez wieczność, moja praca z końmi trwała tak długo że odpowiedzi znałam od dawna. Ale po prostu stres zawsze mnie zżerał. Po przedstawieniu się przyszedł czas na pytania. Miałam zaprezentować wiele rzeczy m.in. wypowiedzieć się na temat dystansu krytycznego oraz dystansu ucieczki, scharakteryzować kontrgalop, ustępowanie od łydki oraz piruet w stępie. Bałam się pytań o ujeżdżenie, jestem zapalonym skokowcem. Ale lata pracy przy koniach wyprowadziły mnie dobrze z tego egzaminu. Problemu nie sprawiły mi pytania o skoki, o ruch konia czy jego budowę. Odetchnęłam z ulgą wchodząc do stajni. Po chwili jednak stres znów mnie opanował kiedy miałam wyjśc przed komisję, aby ogarnąć i osiodłać konia. Chwyciłam za kantar clydesdale'a i przeprowadziłam go na halę. Pomoc stajenna pomogła mi przenieść sprzęt na halę. Przełknęłam głośno ślinę słysząć jak przewodniczący komisji mówi mi co mam kolejno zrobić. Zestresowana chwyciłam za szczotkę przypominając sobie że przecież robie to na codzień po kilka razy dziennie. Coraz pewniej robiłam kolejne ruchy zgrzebłęm i szczotką miękką. Bez chwili zastanowienia chwyciłąm za kopystkę, a następnie za grzebień rozczesując długie włochy Ash'a. Uśmiechnęłam się do członków WKE po skończonych czynnościach i skierowałam się po ogłowie. Głośno mówiąc co wykonuję okiełznałam ziemnioka, zawieszając wodze na szyi. Wzięłam biały czaprak, następnie siodło wszystko dokładnie mocując i nie podpinając do końca popręgu. Kontem oka zauważyłam jak jeden z męższczyzn coś notuje. Przełknęłam ślinę biorąc się za zakładanie ochraniaczy. Chwyciłam za wodze podchodząc bliżej komisji. Nadszedł czas na ujeżdżenie. Strasznie się bałam tego przejazdu, wyczekiwałam na skoki, serio. Przeprowadziłam go na czworobok uprzednio wsiadając.
Miałam nadzieje że jeśli coś mi z przejazdu wypadnie z łba Ash mnie poratuje. Ukłoniłam się niepewnie czekając na znak. Po sygnale ruszyłam konia do stępa, przechodząc w pośredni. Wykonywałam kolejne figury, zachowując odpowiednią równowagę i przepuszczalność. Pilnowałam cały czas dosiadu, precyzyjnie prowadząc konia. Przechodząc przez kłus pośredni, przez ustępowanie od łydki w kłusie, do kontrgalopu. Pod koniec przeszłamdo ostatniego stępa swobodnego zatrzymując się i kłaniając. Po ukłonie dojechałam stępem do litery G, zatrzymałam odpowiednio grubaska, zsiadłam z niego i podprowadziłąm pod oczy komisji. Zaprezentowałam tam prawidłowe wsiadanie oraz zsiadanie. Jeden z członków pilnie notował wszystko na kartce, miałam wrażenie że tworzył tam jakieś arcydzieło, albo mój portret.. Co prawda byłam straszie zestresowana, ale pocieszał mnie fakt, że zaraz skoki i w końcu koniec. Wprawdzie byłąm z siebie bardzo zadowolona już teraz, jednak obawiałam się czy z Dunią wszystko wyjdzie dobrze. Najchętniej zabrałabym tutaj ze sobą Abouta, ale postanowiłam poszaleć i w końcu wyjechać gdzieś z innym z moich koni. A widziałam że na tutejszych pracownikach moje koniska zrobiły wrażenie.
Uśmiechnęłam się na wiadomość o małej przerwie, kiedy to na hali kilku pracowników zaczęło układać przeszkody, a do mnie została doprowadzona Dusia. Wsiadłam na nią troszkę się rozgrzewając i jeżdżąc w kółko. Skorzystałam z drągów odpowiednio się przygotowując. Taka przyjemna rozgrzewka była jednak stresująca, gdyż mimo przerwy komisja nadal bacznie mi się przyglądała. W końcu dostałam znak, zakańczający przerwę. Po chwili stałam już na parkurze, czekając na start. Dostałam znak i po ukłonie ruszyłam kłusem na pierwszą z przeszkód. Była najniższa przeznaczona na przejazd z kłusu, tak też zrobiłam. Uśmiechnęłam się pod nosem przechodząc w galop i kierując się na przeszkodę numer dwa. Mam nadzieję, że nie zapomnę toru w połowie... Skoczyłam przez stacjonatę, poklepałam klacz i wjeżdżając na odpowiednią trasę skierowałam konia na szereg pokonując go, niestety ze zrzutką po drugiej przeszkodzie. Pogoniłam Dusie do bardziej wyciągniętego galopu skupiąjąc się na okserku. Następnie przejechałam na piątą robiąc kilka foul galopu skacząc przez drugą z szeregu. Zakręciłąm za jedynką rozpędzając się, odpowiednio zwalniając i skacząc przez stacjonatę. Odetchnęłam z ulgą kierując na ostatnią z przeszkód tripple barre. Ugryzłam się w policzek słysząc że jedna belka spadła. No nic. Po przjechaniu linii mety utrzymałam knabstruppkę w galopie na prawą rękę, pozostając na trasie. NA środku hali zmieniłam nogę z przejściem do kłusa. Po chwili znajdując się na krótszej ze ścian powoli zwolniłam, anglezując następnie przechodząc do kłusa ćwiczebnego. Po chwili zwolniłam do stępa prezentując przed członkami komisji żucie z ręki. Stanęłam przed nimi ukłaniając się i głaszcząc mocno konika.
Poszłam do stajni rozsiodłując klacz z małą pomocą stajennych przy czyszczeniu. Zostawiłam ich z Dunią, idąc się przebrać. Szybko wskoczyłam w koszulkę polo zostając w egzaminacyjnych białych bryczesach. Dopiero teraz zauważyłam że mam na udzie jedną wielką zieloną plamę, prawdopodobnie od pyska Ashka. To dlatego ci panowie się tak śmieli... Pomyślałam rumieniąc się i strzelając face palm'a. Czekałam jeszcze kilkanaście minut, kiedy męższczyźni zawołali mnie dzieląc się ze mną wynikami. Byłam przeszczęśliwa słysząc że zdałam, tylko z małymi błędami, bo coś tam nie z tej strony podeszłam podczas siodłania [kiedy ma się na stajni w ciul koni, wszystko się robi jak najszybciej więc w sumie olałam to troszku], jednym błędnym sygnałem w ujeżdżeniu i tymi zrzutkami w skokach bo zbyt wcześnie się wybijałyśmy. Uśmiechnęłam się szeroko przypominając jeszcze miłym panom moje imię i zniknęłam.
Wróciłam do Echo z moimi misiakami, ciesząc się, że jestem już pełnoprawnym jeźdzcem. A za dwa może trzy tygodnie w mojej gablotce zawita ostatnia odznaka jaką zamierzam na najbliższy czas zdawać. Już nie mogłam się doczekać listonosza z moim złotem i certyfikatem!
Koniska oczywiście dostały górę jabłek i marchewek, żeby nie było xD
------------------
Jkbc to jestem człowiekiem który dopiero co przymierza się do zdawania BOJ, więc weźcie ten opis tak z dystansem bo opisała ogólnikowo, jest tam pełno błędów połowy rzeczy zapewne na złotej się tak nie robi, ale co tam! xD Chciało mi się coś napisać, ale nie chciałam zwykłego treningu.. Więc z mojej wyobraźni wyszło co wyszło ;P
Mila.
P.S
Zapraszam również na mój hipodrom z wystawą! :)
http://hipodrom-encanto.blogspot.com/2016/02/6-wystawa.html
P.S
Zapraszam również na mój hipodrom z wystawą! :)
http://hipodrom-encanto.blogspot.com/2016/02/6-wystawa.html
Zapraszam na otwarcie Florence! http://florence-ss.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń