INFORMACJE PODSTAWOWE
Imię: Goya
Imię rodowodowe: The Chocco Cocco
Płeć: klacz
Data urodzenia: 12 stycznia 2012
Imię matki: Red Beauty
Imię ojca: De Lux Champion
Rasa: DRP
Wzrost: 144 cm
Hodowla: WHK Lider
Właściciel: Echo Valley
Jeździec: Valentine Bonnet
Predyspozycje: ujeżdżenie P, skoki mini LL-L, skoki luzem, pokazy/wystawy
INFORMACJE DODATKOWE
Wynik bonitacji: 86 pkt
Poprzedni właściciele: -
Ilość osiągnięć: -
Ilość potomków: -
Kucie: nie
Werkowanie: regularne
Szczepienia: wykoanno
Tarnikowanie zębów: regularne
Kontuzje/choroby: -
Cena porcji embriontransferu: 1500 hrs
DOKUMENTY
-
POTOMSTWO
-
OSIĄGNIĘCIA
- sportowe:
- inne:
OPIS
Charakter: Kiedy do nas trafiła była bardzo, ale to bardzo nerwowa i agresywna. Gryzła każdego, kto chciał się do niej zbliżyć i nie ważne czy chodziło o założenie kantara, czy podarowanie marchewki. Nienawidzi przeprowadzek i po każdej podróży wraca do takiego stanu. Kiedy jednak już przyzwyczaiła się do nowego miejsca, okazało się, że potrafi być uroczą, grzeczną, kucką. Może nie zupełnym aniołkiem, ale osoby, które mają z nią do czynienia na dzień dzisiejszy są zadowolone i ją sobie chwalą. Jest trochę nieufna i do obcych nie podchodzi, ale osoby, które zna traktuje jak swoich wieloletnich kumpli. Lubi być przez nich głaskana, ufa im w 100% i nigdy nie pokazuje się od zlej strony. Jest to typ niezależnej kobity, której niestraszne powiewające na wietrze torby foliowe i biegające wokół psy pokroju bernardyna. Jest twarda i nie boi boi się byle czego, zwykle na strach reaguje nie ucieczką, a raczej agresją. Stara się zmiażdżyć denerwujące ptaki kopytami, albo łapie je zębami za ogony.
W obejściu: Tak jak mówiłam, dla osób które zna jest grzeczna i przyjazna. Ludzie, któzsy nie mieli z nią wcześniej do czynienia raczej nie powinni wchodzić do jej boksu sami. Lepiej poprosić by ktoś ją wyprowadził i tam na spokojnie się z nią zapoznać, a później przystąpić do szczotkowania. Goya nie jest fanką czyszczenia, dlatego może być trochę zdenerwowana. Zwykle się wierci i trzeba się spieszyć, żeby nie włączyła w ruch ciężkiej artylerii. Najbardziej nie podobają się jej czynności, które trzeba wykonać przy jej szlachetnej łepetynie. Zakładanie ogłowia zawsze trochę trwa...
Pod siodłem: Wulkan energii - tak można ją opisać najkrócej i najtrafniej. Goya ma w sobie jej ukryte i niekończące się podkłady. Jeżeli chodzi o zwykłą jazdę nie ma problemu, ale kiedy chce się z nią przeprowadzić trening ujeżdżeniowy trzeba ją najpierw zmęczyć, bo tylko wtedy jest zdolna do usłyszenia sygnałów dawanych przez jeźdźca. Nie jest to czuły na pomoce koń, a już na pewno nie na początku jazdy. Później widać znaczną różnicę. Goya zaczyna myśleć, analizować, starać się... Ciężko jest się z nią dogadać i na pewno nie da sobie z nią rady ktoś, komu brakuje cierpliwości. Bo to właśnie cierpliwości najbardziej potrzeba do tego konia. Już nawet nie chodzi o umiejętności, bo Goy nie jest koniem, który wyprowadza na manowce każdego dzieciaka. Ona po prostu potrzebuje czasu by się wyszaleć. Wcześniej nawet nie próbuje wejść na kontakt.
W terenie: Jest torpedą i na pewno nie wsadzilibyśmy na nią byle kogo. Tak jak na placyku przeszłoby to bez rozgłosu, tak w lesie jednak potrzeba na niej kogoś z doświadczeniem. Bardzo łatwo ponosi, nie raz i nie dwa zdarzyło się jej zadębować czy zaprezentować serię ekstremalnych bryków. Nie łatwo ją zatrzymać, kiedy wejdzie już w galop. Czasami nawet w kłusie jest mega ciężko. Jest doskonałym koniem dla ludzi, którzy kochają szybkość, adrenalinę i nie koniecznie cenią sobie własne zdrowie i niepołamane kości.
Na zawodach: Jeszcze większy wulkan energii. Opanowanie jej graniczy z cudem. Zawsze przyjeżdżamy parę godzin przed czasem, żeby Goya zdążyła ochłonąć po podróży i zapoznać się z nowym miejscem na tyle, by na rozpężalni była zainteresowana już tylko innymi końmi, bo to i tak robota łatwiejsza o 70%. Lepiej radzi sobie ze skokami, szybciej się skupia, zaczyna słuchać jeźdźca. Na czworoboku jest trudna i zwykle jej przejazdy mają rekordowe czasy. Swój jedyny program muzyczny ukończyła, gdy zostało jeszcze ponad pół minuty melodyjki.
Historia: Valentine zauważyła ją, kiedy niedużą grupką pojechaliśmy do WHK Lider na licytację. Ustaliliśmy, że możemy kupić maksymalnie trzy konie, a więc rozejrzeliśmy się, a potem zaczęliśmy obrady. Valentine oczywiście dopięła swojego i bułaną klaczkę zaczęliśmy się starać tego samego dnia. Walka była, a jakże, ale udało nam się wygrać i już następnego dnia klacz przyjechała do EV. Postanowiliśmy tylko ochrzcić ją nowym imieniem. Padło na "Goya", na cześć hiszpańskiego malarza, którego fanką jest właśnie Val.
TRENINGI I INNE
-
AKTUALNOŚCI
-